Ach, co to była za impreza …!


W sobotę 29 czerwca rozpoczęliśmy nowy, ważny rozdział w historii Marynina.
Po raz pierwszy zorganizowane zostały obchody Dnia Marynina. Pomysł na ich organizację zrodził się w głowie naszego sołtysa jesienią ubiegłego roku , gdy planowano wydatki sołectwa na bieżący rok. Pomimo tego, że nie mamy świetlicy wiejskiej, zadanie nie przeraziło Krzysztofa Czępińskiego i jego żony Ewy.

Jestem pełna podziwu, jak znakomicie wszystko zorganizowali. Pomimo ogromu pracy, którą wykonują na co dzień w swoim gospodarstwie znaleźli czas na zrobienie zakupów potrzebnych do wykonania potraw, na przywiezienie stołów, ławek i naczyń wypożyczonych z OSP Motycz Leśny.
Wspólna sprawa łączy ludzi. Utarty slogan nabrał w Maryninie wymiernego znaczenia. Z pomocą kilkunastu mieszkańców – społeczników stanęliśmy na wysokości zadania by niczego nie zabrakło na przyjęcie setki gości. Postawiliśmy kilka namiotów, nagotowaliśmy gar bigosu i jeszcze większy gar pysznego barszczyku, kilkaset pasztecików, zamarynowaliśmy 10 kilogramów mięsa na grilla, do tego niezliczone przekąski i wspaniałe ciasta.
Celem imprezy była integracja mieszkańców, ale także prezentacja ich pasji. 

Jednym z gości zaproszonych na święto Marynina był ks. prof. Alfred Wierzbicki, urodzony tutaj. Wybitny teolog, filozof, na co dzień związany z KUL, pełniący mnogość funkcji w organizacjach kościelnych , autor kilku książek, poeta. Ksiądz profesor, choć od dawna mieszkający w Lublinie, nie zapomina o swoich korzeniach. Opowiedział nam o swoich wspomnieniach z dzieciństwa, o wspaniałych ludziach, mieszkańcach którzy już odeszli, w tym mojego dziadka Jana Skowronka.

Opowieści księdza profesora wprawiły wszystkich w nostalgiczny nastrój…

Ale tylko na krótką chwilę, bo Izabela Misztal, której pasją jest nauczanie i teatr przygotowała autorski występ z miejscowymi dziećmi pt. Wiadomości z Marynina. W telegraficznym skrócie młodzi aktorzy podawali najświeższe informacje ze wsi. Nie da się opisać reakcji publiczności, która w każdym newsie dostrzegała uszczypliwe uwagi dla niektórych mieszkańców (ciekawe czy wszyscy zrozumieli przytyk pod swoim adresem?).

Niespełnione teatralne marzenia Izy realizuje dziś jej córka Weronika. Wszyscy zamarli z zaskoczenia nad wspaniałością jej głosu i bez wątpienia ogromnego talentu aktorskiego. Jeszcze raz, wielkie brawa dla młodej artyski!

Cała impreza była wielką prezentacją pasji mieszkańców. Ja, wystąpiłam jako prowadząca całą uroczystość. Jestem bowiem w swoim żywiole gdy mogę coś organizować i mówić, gdy inni mnie słuchają…

Nowo osiadły mieszkaniec, Paweł Borkowski zrobił wystawę swoich obrazów. Artysta (choć nie lubi tego określenia) na kilku płótnach zawarł całą radość, jaką czerpie z życia i która wprost bije z jego obrazów. Czułam wiatr wiejący w żagle płynącego statku po wezbranym morzu, fascynację przyrodą, dojrzałam w żubrach dumnie prezentujących się na skraju lasu, a także w „portretach” kolorowych bratków.

To tylko część, przedsmak możliwości Borkowskiego. W domu za szafą ukrywa wiele pięknych prac, odwiedźcie go i wybierzcie obraz dla siebie. Mnie zachwycił pejzaż z Kazimierza, który już wisi na ścianie w sypialni.

Oprawę muzyczną zapewniał zespół MAYDAY z Marynina. Wszyscy znakomicie się bawili przy dobrej muzyce, a także śmiesznych komentarzach klawiszowca Andrzeja.

Ewa Czępińska, Ela Dziurawiec i Ania Dąbek to panie, które sprawdzają się znakomicie w kuchni, ich ulubione zajęcia to gotowanie i pieczenie, a o kunszcie kulinarnym każdy mógł się przekonać osobiście. Bożena Wójtowicz pochwaliła się swoimi umiejętnościami dekorowania techniką decoupage. Przyniosła śliczne pudełko na bibeloty, pisanki i bombki. Zwykły szklany talerz stał się ozdobną paterą, na której mnie byłoby szkoda cokolwiek położyć, by nie zakrywać jego piękna. Nie wyrzucajcie ładnych papierowych serwetek, bierzcie przykład z Bożenki i przyklejajcie je na wszystko co wam przyjdzie do głowy…

Pan Grzegorz Szaniawski, który gościł nas na swojej posesji, wyłożył swoje albumy ze zdjęciami wykonanych w jego stolarni pięknych rzeczy z drewna (mebli, balustrad, drzwi, komódek, itp.). Praca w drewnie jest jego pasją od najmłodszych lat.

Niewątpliwą niespodzianką było lądowanie spadochroniarza wprost przed namiotem. To kolega wójta Mirosława Żydka, który zrobił to na jego prośbę. Dziękujemy za super atrakcję.

Mam nadzieję, że docenicie trud wszystkich, którzy włączyli się w przygotowania i w przyszłym roku spotkamy się ponownie, być może z nowymi mieszkańcami, których wciąż przybywa w Maryninie. Statystycznie w tym momencie 1 osoba zamieszkuje na 2 hektarach powierzchni, więc jeszcze dużo osób znajdzie miejsce na osiedlenie się u nas. Zapraszamy!

Organizacja obchodów Dnia Marynina uświadomiła mi, że mieszkam wśród wspaniałych ludzi, którzy potrafią działać wspólnie i bezinteresownie, aby osiągnąć zamierzony cel.

Ach, co to była za impreza ….!

Agnieszka Skowronek-Skałecka

Serdeczne podziękowania dla naczelnika straży OSP Motycz Leśny Sebastiana Kuwałka za wypożyczenie stołów, ławek i naczyń.

Data opublikowania: 08:36, 1 lipca 2013

Kategorie: Aktualności

Inne Aktualności